Yachiru zirytowana tym, że Ken-chan daje sobą pomiatać, jak frajer wcisnęła pewien guziczek na jego czole i tak oto mamy ten rozdział.
Nie muszę mówić, co na tym guziczku jest napisane, ale odpala on całkiem ciekawą opcję. Najpierw widzimy ekran łądowania, na którym Ken-chan wygląda, jakby zobaczył, że jego nowo narodzony syn jest czarny.
Następnie okazuje się, że Kenpachi faktycznie jest rogaczem, dosłownie. Do tego Indianinem.
Poza otoczką estetyczną dostajemy siłę. Całą masę siły. Wystarczająco dużo, żeby pozbawić Gerardzillę obu rąk i zniszczyć mu tarczę.
Nic to, potem zepchnął go w przepaść i przeciął na pół. Czemu mam wrażenie, ze to nie koniec, a utrata zdolności mówienia to nie jedyny skutek uboczny?
W sumie jednostronna sieka to jedyne, co dzieje się w tym rozdziale. Lepsze to niż ciągłe ględzenie bez ładu i składu o czymś, o czym czytelnik już wie.
Teraz pora na rozkminę: czemu po ponad 14 latach i dziesiątkach przedstawionych i unicestwionych Hollowów, to Shinigami wygląda jak Oni?