I znów kontynuujemy wątek demaskacji Ishidy, który z jakiegoś powodu bardzo nie chce walczyć razem z Ichigo i tylko szuka sposobu, jak spławić jego i jego wesołą menażerię. W końcu udaje mu się posłać Truskawkę do Yhwacha. Tym samym Okularnik zostaje sam na sam z Jugramem, który zdaje się nie przeczytał dokładnie instrukcji obsługi Oczu Wujka Y.
Po drodze na górę, gdzie Ichigo i paczka chcą przerwać drzemkę El Capo zatrzymują ich posągi z piasku w zabawnych hełmach, w których ich głowy wyglądają na dziwnie małe. Sado postanawia się na coś w końcu przydać i zostaje z tyłu, by wziąć całą gromadkę na klatę. Nie jest jednak sam, oto dołącza do niego Ganju, który uprzednio się zgubił, jak to on. A Orihime… jak to ona, buja w obłokach niczym jakiś hipis. Nie cierpię hipisów.
Z jakiegoś dziwnego powodu wszyscy w tym rozdziale nagle pokazują, że mają jaja. No, może poza pewną rudą księżniczką, która zamiast tego się rozkleja. Smacznego pączka.
PS. Jeszcze pięć…