Początek rozdziału naprawdę zadowala. Zaczynamy od mocnego uderzenia, czyli starego, dobrego, szelmowskiego uśmieszku Grimmjowa. Potem mocno uderzony zostaje sam Grimmjow, staranowany przez Nel w swojej dorosłej formie. Całkiem zabawne jest, jak Sado broni dobrych intencji i czystych myśli Urahary (vide strój Orihime). Chociaż to w sumie zależy, co uznamy za dobre intencje.
To jednak nie koniec! Otóż z czarnej otchłani wydobywa się uprzejma prośba o wejście. Oto Kubo w końcu przypomniał sobie o Fullbringerach – w postaci Riruki (Szczerze powiedziawszy, w tym momencie zaczęło rzucać mną po pokoju i piszczałem jak napalona fangirl) i Yukio.
Zabawna część rozdziału kończy się na Ichigo próbującym wyciągnąć od Yoruichi, czemu o wszystkim dowiaduje się ostatni. W zamian ta daje mu typowy dla tego arcu nużący wykład o czymś, co i tak już wiemy (chyba) i jak zamierzają wninjować się do Pałacu.
Pod koniec akcja przenosi się nieco wyżej. Tam garstka ocalałych Quincy, czyli Schutzstaffel (tak naprawdę ta nazwa ma sens) rozmawia o tym, jak już i tak nic nie mogą zrobić. Na sam koniec widzimy Yhwacha zjadającego Króla Dusz. Drugi raz. Czy tym razem na dobre?
Jesus H. Christ, Riruka w tym króliczo-cosiowym stroju qygląda tak uroczo, że zaraz zejdę!