Który to już raz Grimmjow ma w nosie tradycyjne metody? Kiedyś pomiatał drzwiami, preferując wchodzenie przez ściany, a i dziś gardzi faktem, że do Pałacu poniekąd trudno się dostać. Dobrze go widzieć. Niewesoła mina na Jaegerjaquezowskim obliczu jest zagadkowa. Po odświeżeniu lektury rozdziałów, poświęconych jego walce z Ichigo, trochę podejrzewam, jakie uczucia buzują w panterze. Oczywiście ciekawi mnie też, na czym polegał układ, który Grimmjow zawarł z Uraharą.
Wszyscy dostrzegliśmy ten chłód w spojrzeniu Aizena, prawda? Wszyscy dojrzeliśmy Yoruichi pod tym kątem, prawda? Spostrzegawczym nie mógł umknąć również tak pocieszny Ichigo. Na cześć przezabawnej retrospekcji i udręczonego, biorącego nogi za pas Kona mogę wygłaszać peany.
Jak widać, o tymże rozdziale mogę pisać w samych superlatywach. Muszę przyznać, że i prywatnie jest on dla mnie ważny. Kiedyś, kiedy z pytyjskich, nieprzeniknionych powodów zaczynałem pisywać opisy rozdziałów, zastanawiałem się, o jakich rozdziałach, jakich wydarzeniach przyjdzie mi pisać. Cieszę się, że doczekałem powrotu tak wyczekiwanego szóstego Espady.
Ach, Yoruichi zauważyła poniekąd, że Grimmjow rozwiąże sprawę transportu do komnat. Znając jego krnąbrność, obstawiam, że tym razem zrobi podkop. Podkop. Na bank.