W tym tygodniu mamy pewien progres. O dalszy regres i tak byłoby ciężko, ale wróćmy do tematu.
Rozdział zaczynamy od ekspozycji, czyli Tosiek opowiada, jak to jego moc jest zbyt niedojrzała, by używać Daiguren Hyōrinmaru na pełny gwizdek, więc gdy pęknie ostatni kwiatek jego Bankai, ten… dodaje mu lat. Tak, to chyba najbardziej sensowna rzecz, jaką Kubo zaserwował nam w tym roku.
Poza tym dowiadujemy się, że Sopelek nie jest jedną ze swoich napalonych fanek. Które swoją drogą znów muszą zmienić majtki.
A potem to w ogóle miecz zamroził. Kawał żelastwa. Zamroził. Na amen. Gerardzilla, którego zwoje mózgowe ze względu na rozmiar są zbyt daleko od siebie stwierdził, że pora wyjąć łuk. Łuk, którym zawstydził całe St. Louis.
Nic to, bo zrobił to o sekundę za późno, bo Sopelek zamroził go siłą umysłu. Ponieważ jednak Nordowie mają 50% odporności na mróz natychmiast odtajał. Nic mu to jednak nie dało, bo Zaraki ostatkiem sił podstawił mu nogę, a Tosiek na powrót go zamroził. Mimo, że na każdym opakowaniu z mrożonką wyraźnie piszą, żeby na powrót nie zamrażać.
Swoje trzy grosze postanowił dorzucić Byakuya w swym gustownym szaliczku i ot tak machnął sobie specjal ataka. Na tym rozdział się kończy, wciąż mam jednak nadzieję, że Gerardzilla nie będzie już w stanie kontynuować walki, która i tak ciągnie się już byt długo. Jak w sumie każda walka w tym arcu.
Na plus mamy tyle, że w końcu choć raz Shinigami nie dają sobą pomiatać jak banda leszczy. Bo w końcu nauczyli się działać w kupie. Na minus to, że już nawet nie widzę sensu w spodziewaniu się czegokolwiek pozytywnego. A potem i tak jestem zawiedziony.