W tym rozdziale Kubo raczył sobie przypomnieć o istnieniu paru postaci: kilku ważnych dla fabuły… i Hinamori.
Zaczynamy z grubej rury, Tosiek nie patyczkuje się z Gerardem, od razu leci w Bankai. Pamięta ktoś te wesołe czasy, gdy była to technika używana wyłącznie w ostateczności? Zaraz mamy rzut na Hinamori, która do powiedzenia ma tyle, co zwykle i… retrospekcja outta nowhere.
Kubo nagle postanowił pochwalić się pomysłem, by uposażyć Ishidę w Traumę z Dzieciństwa™, gdy to przyłapał swojego papę na wykonywaniu sekcji zwłok zmarłej małżonki i dlatego nie chce już być doktorem, co powiedział tak w kolejnej retrospekcji, w której gada z Ichigo, jak i do siebie, zaraz po niej.
Równie nagle, jak nas owa retrospekcja, Ishidę naskakuje Fabio Haschwalt. Oto, gdy Yhwach poszedł w komarunek, zamienił się z Blondim na moce, dzięki czemu ten ujrzał, że Stern Ritter to de facto ci źli, więc mają przerąbane. W swej frustracji atakuję (ścianę za) Ishidęą i odsłania Ichigo, który ostatnio przywdział wiecznie zdziwiony wyraz twarzy.
Rozdział zaskakująco krótki, choć mamy upakowane trzy wątki. Czy w jednym z następnych rozdziałów (albo gdzieś w czerwcu) powinniśmy się spodziewać face turn ze strony Ishidy? Rozdział in plus, bo Kubo w końcu przypomniał sobie o głównych bohaterach.