Jak zazwyczaj, zaczynamy tam, gdzie skończyliśmy poprzednio. Ichigo dostaje jak najbardziej spodziewany łomot od Wujka Papy Y, który chce go zjeść. Orihime zaś robi to, co umie najlepiej, czyli beczy w kącie i krzyczy Kurosaki-kun.
Nieco niżej Byakuya rozbija bark Renjiego o murek i przy okazji ratuje Rukię, żeby wysłać oboje do Ichigo. Hitsugaya zaś usiłuje zrobić z Byakkuna mięczaka, który się przejmuje i dlatego wysłał do Ichigo dwójkę jego ziomali. NAKAMA POWER.
Tymczasem Haschwalt myśląc, że ma Uryū na widelcu chce dać mu wykład ze statystyki. Młody Ishida jednak wstał i wziął Blondiego na celownik.
Tu akcja przenosi się jeszcze gdzie indziej, bo Kubo ni stąd, ni zowąd przypomniał sobie o innych tatusiach – Isshinie i Ryūkenie. Nagle też okazuje się, że zmarły nestor rodu Ishida, Sōken, był człowiekiem całkiem cwanym. A Hollowy jakoś i tak go dorwały.
W sumie to zabawne, bo w Japonii Dzień Ojca obchodzi się w trzecią niedzielę czerwca. W tym roku to 19 czerwca, czyli dokładnie za miesiąc.